wtorek, 22 czerwca 2010

czasem ktoś odwraca mnie
na drugą stronę.
prawa do środka
lewa na wierzch.
i chodzę tak
wnętrzem na zewnątrz.
kurzy się i rani
wyciera i krwawi.
a potem
znowu
wszystko
mam w środku.
plątanina nerwów osnuta w ciało.
boli
przy każdym wprawianiu w ruch.
a potem
lęk,
co będzie,
jak się zatrzyma.
więc zamykam nas
w kartonowym pudełku
im mniej przestrzeni
tym mniej miejsca na ból i błędy
i tylko powietrza
powietrza nam brak

wtorek, 8 czerwca 2010

łzy jako oznaka życia
gorące
jedna za drugą
ku zapomnieniu
oddaję im tęsknoty
i strach
nie mogą udźwignąć
strach
strach ma wielkie gardło
połyka mnie
ciało staje się lekkie
chcę wymiotować
nie mogę oddychać
twoje słowa
jak śmiertelny żart
jak nóż co karczuje życie
pętla czasu która znowu
zaciska się na szyi
niemoc
noc
niemoc
wrosłeś we mnie
jak drzewo
szerokie korzenie
mocny pień
rozłożysta korona
od stóp aż po gardło
nie wiem gdzie
kopię na oślep
czarna ziemia rani skórę
pod przykrótkimi paznokciami
mokry zapach obietnicy
ostatnie promienie nadziei
wkładam pętlę na szyję
i płaczę
że nie mogę oddychać
zaciskam jak ciasny krawat
i błagam spojrzeniem
wołanie o miłość
podtapia myśli w szaleństwie
obrus nasiąka winem jak krew
krople jak oddech
ból pustki nie do wypełnienia
bez początku i końca