piątek, 22 października 2010

widziałam dziś wodę
zimną bezdenną
dławiącą kuszącą
obmyłaby moje myśli i ciało
sparaliżowała strach i tęsknotę

czwartek, 21 października 2010

czemu mnie woła
syreni śpiew dziecięcy płacz okrzyk miłości
czemu wyciąga ręce i znika za rogiem
biało przed oczami
potykam się
zdarte dłonie i kolana
gardło zmienia się w palącą ranę
gdzie jesteś
mgła
wiem że to znasz
żywe rozrywane wpół
idzie opornie bo nie ma szwów ani zgięć
i znowu lgnie
jedno do drugiego
a ty rwiesz rwiesz
z krótką przerwą na oddech
twój czy mój
nawet nie wiem
taka zabawa w zabijanie żywcem
(jakby dało się inaczej)
odkręciłam wentyl bezpieczeństwa
powietrze jak zaklęte
omija tę drogę
puchnę i truję się sobą
truję się życiem
napięta skóra robi się cienka
słyszę jak trzeszczy zamieram
pamiętasz jak dmucha sie balony?
czekam końca nie nadchodzi
czekam ciebie
pustka
ból w filmach jak lody przez szybę
mówiłam że wiem i chcę
żyć prawdziwie
krzyk bo ręka w ogniu płonie
choć moja
smród palonej skóry
zdziwienie we łzach
miało być jak tam
ujęcia dalej czułość i śmiech
rozrywa mnie od wewnątrz
jak ptak co odfruwając
zabiera wszystkie kolory wychodzisz
odchodzisz idziesz
zostawiasz za sobą brak
krzyk milcząc supła się w brzuchu
w ból
kiedy mnie rozdziera
plącze się ból nitek
i zimny wiatr oblewa dreszczem
prosto z pustki

wtorek, 19 października 2010

śniło mi się samo zło
łapiące za palce
dwie noce wcześniej
po latach nieudanych prób wsiadłam
do właściwego autobusu
zdążyłam
o włos a teraz
samo zło

poniedziałek, 18 października 2010

wrosło w ciało
od środka
a teraz trzeba odciąć żywe
od żywego tam
gdzie nie ma granic
wyciągnąć wyrzucić
jak martwe choć żywe
nie zniszczyć ciała
co na samą myśl
kurczy się w bólu
uczucia jak mleko
chwilę przed
przesunąć wskazówkę
na zaraz-po-śmierci
albo na
całkiem-gdzie-indziej

wtorek, 12 października 2010

próbuję zwabić obojętność
podstępem
a potem przemocą
niech wejdzie
zamieszka
wypełni
druga strona szczęścia
wiesz, o(d)padły mi ręce.
jak zawsze co jakiś czas.
luzują się śrubki i myśli
i bardzo chcę biec,
a nie ma dokąd.

myślę nie myślę,
głos znika tuż za progiem ust.