wtorek, 14 grudnia 2010

coś we mnie płonie
i krzyczy
coś się rozrywa
żywe i wpół

wyrok śmierci
węszy cię
jak głodny pies
zakleństwa dzieciństwa
tłuką się jak deszcz o szybę

i trwa trwa i trwa
czarny worek na głowie
szeleści cicho hamuje ból
złów moją duszę
i roz-duś klaśnięciem
jak papierową torebkę po cukrze

piątek, 19 listopada 2010

połykam nadzieje na szczęście
w kolorowych skórkach.
okrągłe i podłużne
przechodzą przez gardło,
pozostawiając po sobie
gorzki smak.

piątek, 12 listopada 2010

ja bardzo bardzo proszę
o aborcję
uczuć myśli mnie
wszedł
do samego wnętrza
środka środków
"wstęp wzbroniony"
zostałam z
naruszoną przestrzenią
pamięcią
brakiem
słowa nie przychodzą
plączą się jedne o drugie
rwą i ciążą
wyściel mnie
od środka
skórą grubą i mocną
tak żebym nie kaleczyła się
myślami
krzyczę,
ale nie słyszysz.
patrzysz, słuchasz, nie słyszysz.
nie widzisz.
nie ma tego, co wieczne.
nie ma, co czyste.
układ liniowy nie działa.
wszystko w poprzek,
nie tak, jednocześnie.
najgorzej,
kiedy nie daje wytchnienia.
wylewasz
i ciągle pełne,
pełne nie tym a tamtym,
nieskończone,
a nie to.
co miało być,
miało, nie miało.
pobawmy się w wyliczanki.
ene due rabe,
odetnij mi głowę..
a gdyby tak
opiłować ból
żeby nie był taki
kańciasty
a gdyby tak
go ogrzać
i zmiękczyć
a gdyby tak

rozrywa mnie wpół
i wykręca w środku
miele
gniecie
trwa
jak nić włos
stamtąd tam
tak cieńki że niewidoczny
tak mocny
nie mogę znaleźć dna
rozgarniam i ciągle jest niżej
ciepła miękkość ziemi
oddech zamknięty w foliowej przestrzeni
jak to się robi?
ucina nieskończone?

piątek, 22 października 2010

widziałam dziś wodę
zimną bezdenną
dławiącą kuszącą
obmyłaby moje myśli i ciało
sparaliżowała strach i tęsknotę

czwartek, 21 października 2010

czemu mnie woła
syreni śpiew dziecięcy płacz okrzyk miłości
czemu wyciąga ręce i znika za rogiem
biało przed oczami
potykam się
zdarte dłonie i kolana
gardło zmienia się w palącą ranę
gdzie jesteś
mgła
wiem że to znasz
żywe rozrywane wpół
idzie opornie bo nie ma szwów ani zgięć
i znowu lgnie
jedno do drugiego
a ty rwiesz rwiesz
z krótką przerwą na oddech
twój czy mój
nawet nie wiem
taka zabawa w zabijanie żywcem
(jakby dało się inaczej)
odkręciłam wentyl bezpieczeństwa
powietrze jak zaklęte
omija tę drogę
puchnę i truję się sobą
truję się życiem
napięta skóra robi się cienka
słyszę jak trzeszczy zamieram
pamiętasz jak dmucha sie balony?
czekam końca nie nadchodzi
czekam ciebie
pustka
ból w filmach jak lody przez szybę
mówiłam że wiem i chcę
żyć prawdziwie
krzyk bo ręka w ogniu płonie
choć moja
smród palonej skóry
zdziwienie we łzach
miało być jak tam
ujęcia dalej czułość i śmiech
rozrywa mnie od wewnątrz
jak ptak co odfruwając
zabiera wszystkie kolory wychodzisz
odchodzisz idziesz
zostawiasz za sobą brak
krzyk milcząc supła się w brzuchu
w ból
kiedy mnie rozdziera
plącze się ból nitek
i zimny wiatr oblewa dreszczem
prosto z pustki

wtorek, 19 października 2010

śniło mi się samo zło
łapiące za palce
dwie noce wcześniej
po latach nieudanych prób wsiadłam
do właściwego autobusu
zdążyłam
o włos a teraz
samo zło

poniedziałek, 18 października 2010

wrosło w ciało
od środka
a teraz trzeba odciąć żywe
od żywego tam
gdzie nie ma granic
wyciągnąć wyrzucić
jak martwe choć żywe
nie zniszczyć ciała
co na samą myśl
kurczy się w bólu
uczucia jak mleko
chwilę przed
przesunąć wskazówkę
na zaraz-po-śmierci
albo na
całkiem-gdzie-indziej

wtorek, 12 października 2010

próbuję zwabić obojętność
podstępem
a potem przemocą
niech wejdzie
zamieszka
wypełni
druga strona szczęścia
wiesz, o(d)padły mi ręce.
jak zawsze co jakiś czas.
luzują się śrubki i myśli
i bardzo chcę biec,
a nie ma dokąd.

myślę nie myślę,
głos znika tuż za progiem ust.

sobota, 28 sierpnia 2010

a teraz wydaje mi się że wiem
że słyszę prawdę której nie nawidzę
i jakbym nie zaciskała powiek
dochodzą mnie dźwięki
fałszywe
bolesne.
nadziei jak żyletki
się chwytam i krwawię.
krew na butach niedzielnych
i na obrusie.
nadzieję jak żyletkę
zaciskam w dłoni.
i nie wiem
czemu teraz nie może być wtedy
a wtedy teraz
i nie wiem
czemu nie mogę być
niesobą
osobą
niesobą
...
czasem rozdzielam się na dwa
boli
bo wtedy widzę
obraz nędzy i rozpaczy
kto tak nieudolnie cię poskładał
maleńka?
czemu tego masz za dużo
a tamtego wcale?
samotność boli jak odcięta ręka
jak uwięzła w gardle pestka

sobota, 24 lipca 2010

kładę się na stole i proszę
byś mnie rozciął naprawił i zszył.
aborcja myśli byłaby zbawieniem.
--

ich lege mich auf den tisch und bitte
dass du mich aufschneidest reparierst und vernaehst.
eine abtreibung der gedanken waere ein seelenheil.

wtorek, 13 lipca 2010

w obroży strachu budzę się i zasypiam
wątpliwości jak piach pod powiekami
sucho mi w ustach i pocę się
bardziej niż zwykle

prażące słońce oślepia
zmęczenie przeplata niepewność
czas który nagli
choć nie ma początku ani końca

wtorek, 22 czerwca 2010

czasem ktoś odwraca mnie
na drugą stronę.
prawa do środka
lewa na wierzch.
i chodzę tak
wnętrzem na zewnątrz.
kurzy się i rani
wyciera i krwawi.
a potem
znowu
wszystko
mam w środku.
plątanina nerwów osnuta w ciało.
boli
przy każdym wprawianiu w ruch.
a potem
lęk,
co będzie,
jak się zatrzyma.
więc zamykam nas
w kartonowym pudełku
im mniej przestrzeni
tym mniej miejsca na ból i błędy
i tylko powietrza
powietrza nam brak

wtorek, 8 czerwca 2010

łzy jako oznaka życia
gorące
jedna za drugą
ku zapomnieniu
oddaję im tęsknoty
i strach
nie mogą udźwignąć
strach
strach ma wielkie gardło
połyka mnie
ciało staje się lekkie
chcę wymiotować
nie mogę oddychać
twoje słowa
jak śmiertelny żart
jak nóż co karczuje życie
pętla czasu która znowu
zaciska się na szyi
niemoc
noc
niemoc
wrosłeś we mnie
jak drzewo
szerokie korzenie
mocny pień
rozłożysta korona
od stóp aż po gardło
nie wiem gdzie
kopię na oślep
czarna ziemia rani skórę
pod przykrótkimi paznokciami
mokry zapach obietnicy
ostatnie promienie nadziei
wkładam pętlę na szyję
i płaczę
że nie mogę oddychać
zaciskam jak ciasny krawat
i błagam spojrzeniem
wołanie o miłość
podtapia myśli w szaleństwie
obrus nasiąka winem jak krew
krople jak oddech
ból pustki nie do wypełnienia
bez początku i końca

poniedziałek, 17 maja 2010

nie wiedziałam
że miłość jak perz
może wrosnąć
w trzewia
--

wusste nicht
dass die liebe wie eine kriech-quecke
in die eigenweide
hineinwachsen kann

niedziela, 9 maja 2010

przyszłaś do mnie nocą.
twoje ciepło i spokój,
twoje światło
w pamięci poranka.
uśmiech dziecka,
które pamięta.
kocham cię tęsknotą.
--

du kammst zu mir in der nacht.
deine waerme und ruhe,
dein licht
im gedaechtnis des morgens.
das laecheln des kindes,
das sich erinnert.
ich liebe dich mit der sehnsucht.

czwartek, 6 maja 2010

już rano słyszałam jego kroki
kochanek
co wkłada nóż między moje uda

powraca gdy tylko wygoją się rany
--

schon morgen hoerte ich seine schritte
liebhaber
der das messer zwischen meine oberschenkel steckt

kommt zurueck wann die wunden nur ausheilen

mam gorzką krew
zatruwa moje ciało
--

ich habe eine bittere blut
sie vergiftet meinen koerper

środa, 5 maja 2010

a może byś zasadził
mnie jak drzewo

podwiązał podlewał

a może byś mnie ściął
jak drzewo
--

und vielleicht pflanztest du mich
wie ein baum ein

baendest ab begoessest

und vielleicht fälltest du mich
wie ein baum
wytnij moje myśli
w fantazyjny kształt
niech już nie umieram
--
schneide meine gedanken
in eine phantasievolle form
sterbe ich nicht mehr
zdradliwa.
najpierw kołysze do snu
w rytm zabawy,
a potem
porywa w podróż
nad wąwozem śmierci.
dłonie bieleją ze strachu
i trudno oddychać.
zaciska się
wokół moich myśli
jak splątane włosy

(spróbuj rozdzielić
cienkie i mocne)

słabną mi ręce
i patrzę na ciebie w milczeniu
wbrew zwątpieniom
i zaklęciom
smutek
jak bóg
co wiecznie trwa
--

wider zweifeln
und zauberwoerter
trauer
wie gott
der ewig dauert

środa, 28 kwietnia 2010

nie wiem czy znasz ten ból
nie wiem czy możesz zrozumieć
boję się że strach wyznaczy ci inną drogę
z dala ode mnie
gdybyś usłyszał mój krzyk
gdybyś stanął
zatykasz uszy i biegniesz
krew zalewa mi gardło
błagałam boga
żeby mi cię dał
a teraz brzuchem zasłaniam ci usta
i dziwię się że nie chcesz mnie nieść
cienka błona między nami
drżę
czy zdoła mnie połknąć?
jej palce - zapowiedź śmierci -
krążą
jak sępy nad kaleką
ze strachu znów nie mogę oddychać
ile masz siły
jak daleko mnie uniesiesz
chciałam być twoją urodzajną ziemią
a jestem ciężkim kamieniem w kieszeni
nie wiem kto trzyma nóż
on czy ja
ale rani i krwawię
--

ich weiss nicht wer das messer haelt
er oder ich
aber verletzt und blute

niedziela, 25 kwietnia 2010

słowa nieporadne jak ręce dziecka
równie głęboka wiara i rozpacz

dryfuję między rzeczywistościami
szukając stałego lądu złudzeń na zawsze

odziałam się w śmieszność
noszę dumnie
zamknij w swoich myślach.
wydzielaj powietrze jak chleb.
będę słuchać bicia twojego serca
i odcinać ból,
aż nie zostanie ani okrucha.
--

schliess in deinen gedanken zu.
rationier die luft wie das brot.
ich werde das schlagen deines herzen zuhoeren
und den schmerz abschneiden,
bis es kein kruemmel bleibt.
myśli zawęziły tor i pedzą
wte i nie z powrotem.
sznur samochodów na autostradzie.
nie zatrzymasz ich ani rozsądkiem
ani siłą woli.
tak, jestem lepka.
przylepiam się do rąk
jak plastelina.
przybiera kszałt,
nie zmienia konsystencji.
jestem lepka.
oklejam cię od stóp
aż po myśli.
--

ja, ich bin klebrig.
klebe mich an die haenden
wie ein plastilin.
es nimmt die form an,
aber aendert die konsistenz nicht.
ich bin klebrig.
beklebe dich ab fuessen
bis gedanken.
nigdy nie myślałam,
że szaleństwo
ma tyle odmian.
różni się gęstością i natężeniem,
zapachem, dźwiękiem i smakiem.

piątek, 16 kwietnia 2010

zdławiony krzyk rozpiera brzuch
boję się że pęknę
--

erschtickter schrei dehnt den bauch aus
ich aengste dass ich platze
dałabym się pokroić
na kawałeczki
mniejsze i mniejsze
żeby przestać być
--

ich wuerde mich schneiden lassen
in teilen
kleiner und kleiner
um aufhoeren zu sein

środa, 14 kwietnia 2010

wczoraj odpadły mi ręce
znowu
ciężkie i sztywne
bezbronny korpus
w zdradzieckiej bieli łóżka
co wsysa

sobota, 10 kwietnia 2010

dlaczego tak chętnie
wkładasz palce w rany
po co sprawdzasz ich głębokość
i kształt budząc je do życia
--

warum so gerne
steckst du deine finger in die wunden
wozu pruefst du ihre tiefe
und gestalt sie zum leben weckend
słowa mogą być jak sznur
co więzi wiąże dławi
i mogą być jak nóż
co zabija i/lub uwalnia
--

die woerter koennen
sein wie eine schnur
die einkerkert bindet erstickt
und koennen
sein wie ein messer
das toetet ounder befreit
czasem zapominam
jak jesteś delikatny
otulam się tobą
i wychodzę na wiatr
--

manchmal vergesse ich
wie zart du bist
umhuelle mich mit dir
und gehe in den wind aus
pępowina między naszymi ciałami
przestrzeń twojej obecności
przy mnie
--

die nabelschnur zwischen unseren koerpern
der raum deiner anwesenheit
bei mir
na sznurkach
wywieszam mokre prześcieradła pamięci
wyprane ze strachów i bólu
ciężkie od wilgoci
pachną nadzieją
--

auf die bindfaden
haenge ich die nasse laken des gedaechtisses aus
von den aengsten und dem schmerz gewaschen
schwer von der feuchtigkeit
riechen sie an der hoffnung

sobota, 3 kwietnia 2010

przestrzeń rozmiarów twojej obecności
--
der raum der groesse deiner anwesenheit
--
the space of the size of your presence

poniedziałek, 29 marca 2010

trzymam twoje słowa w rękach.
chcę poczuć każde zagłębienie
kolor i smak.
są lekkie
i dobrze się wpasowują w dłonie.
--

ich halte deine woerter in haenden.
will jede vertiefung,
farbe und geschmack fuehlen.
sind leicht
und passen gut in die handflaechen ein.

poniedziałek, 15 marca 2010

znowu wiążesz mi ręce,
kneblujesz usta.
rzucisz o podłogę?
znam twoje triki.
znam swój strach.
wzięłam do ręki nóż.

/walka/
--

wieder bindest du meine haende,
knebelst meinen mund.
wirst du mich auf den fussboden umwerfen?
ich kenne deine schliche.
ich kenne meine angst.
ich nahm ein messer in die hand.

/der kampf/
chciałabym się obudzić
tam gdzie jestem ja
a nie zły sen
śniony co noc
--

ich moechte mich aufwecken
da wo ich bin
und nicht der schlimme traum
jede nacht getraeumt
i jeśli przez chwilę spojrzę szczęściu
prosto w oczy
przychodzisz
upomnieć się o swoje
twoja zimna dłoń
na moim karku
dreszcz przekleństwa

tak wielu potrzeba mi sił
by ci wykrzyczeć w twarz
nie jestem twoja
--

und wenn ich eine weile dem glueck
direkt in die augen blicke
du kommst
um was deine zu verlangen
deine kalte hand
auf meinem neck
ein schauer des unsegens

so viele kraefte brauche ich
um ins deine gesicht zu schreien
ich bin nicht deinz
nie mam słów
mam tylko łzy
gorące i słone
z ciała w ciało

bezradność jest jak kat
jak ostrze które powoli
centymetr za centymetrem
odcina ciało szukając
niezdefiniowanego
--

ich habe keine woerter
nur traenen
heiss und salzig
aus der koerper in die koerper

die hilflosigkeit ist wie ein henker
wie eine schneide die langsam
ein zentimeter nach dem anderen
die koerper abschneidet
das undefinierte suchend
milczenie owinięte bólem
pustka o kolcach z drutu
zimny wiatr i stalowe niebo

nienawidzę cię
który prowadzisz mnie tutaj
wbrew woli

nienawidzę cię
a ty znowu i znowu
za rękę
wprost

i ani mój krzyk
ani łzy
ani pokora
--

ein schweigen in einen schmerz eingewickelt
die leere mit dratstachel
ein kalter wind und stahlgrauer himmel

ich hasse dich
der mich hier
gegen meinen willen
fuehrst

ich hasse dich
und du wieder und wieder
meine hand haltend
direkt

und weder mein schrei
noch traenen
noch demut
chciałabym się obudzić
przestrzeń życiową dalej
--

ich moechte mich aufwecken
einen lebensraum weiter

środa, 3 marca 2010

jesteś moją lewą dłonią
tą od serca
odświętną

[2009]


--
du bist meine linke hand
die von dem herzen
festliche


niedziela, 21 lutego 2010

rozciągam teraz na wtedy
ale traci smak
odgarniam bezdzietne nadzieje
czekam trwam wegetuję
--

erstrecke das jetzt aufs damals
aber es verliert den geschmack
streiche die kinderlose hoffnungen
warte dauere vegetiere

sobota, 20 lutego 2010

zwątpienie jak ciepły koc
oddziela ciało od niepewności
unieruchamia swoim ciężarem

--
die verzweiflung wie eine warme decke
trennt die koerper von der unsicherheit
macht mit ihrem gewicht unbeweglich
widziałam jak to się robi.
w szafie na pasku
jak kukła.
i nic już nie przejdzie
ani w jedną
ani w drugą stronę.

--
ich hab gesehen
wie man das macht.
im schrank mit einem guertel
wie eine puppe.
und nichts geht mehr durch
weder in diese
noch in die andere richtung.
bolą mnie plecy i życie.
tu za szerokie,
tam się opina.
wyglądam w nim śmiesznie.

--
mein ruecken tut weh.
und mein leben.
hier zu breit,
da liegt es zu eng an.
ich sehe laecherlich aus.

proszę
otwórz mój brzuch
wyjmij i zaszyj
starannie
tyle razy
układałam
teraz chcę być
pusta

--
bitte
oeffne mein bauch
nimm aus und naeh
sorgfaeltig zu
so viele male
ordnete ich
jetzt will ich
leer sein

rejs w rozkroku
na dwóch krach.
modlitwa o stabilność.
lodowata woda spogląda
pustymi oczodołami
i łaskocze podeszwy stóp.

--
eine fahrt in eine graetsche
auf zwei eisschollen.
ein gebet um die stabilitaet.
eiskaltes wasser blickt
mit ihren leeren augemhoehlen
und kitzelt die fusssohlen

czwartek, 18 lutego 2010

pochylam się i wymiotuję.
usta oczy i duszę.
póki starczy sił i mnie.
wypluwam wszystkie myśli i marzenia,
przeszłość, przyszłość i teraz.
i czuję dłoń na plecach,
i nie wiem co dalej.

--
ich beknie und erbreche.
die augen den mund und die seele.
solange mir die kraft und mich aus
reicht.
ich spucke alle gedanken und traeumen,
die vergangenheit, zukunft und jetzt aus.
und spuere eine hand auf meinem ruecken,
und weiss nicht, was weiter.
moja tęsknota ma rozmiar strachu.
gdy siły są wyrównane,
decyduje spryt i szczęście.
nie lubię takich sportów.

--
meine sehensucht hat die grosse der angst.
wann die kraefte ausgegliechen sind,
entscheidet die list und das glueck.
ich mag solche sporte nicht.
czasem zamykam cię w moim ciele podstępem i rozpaczą.
wypełniasz mnie pełen troski i strachu.
zasypiam bez miejsca na pustkę.

--
manchmal schliesse ich dich in meinem koerper mit der list und verzweiflung.
du fuellst mich sorgen- und angstvoll aus.
ich schlafe ein. ohne einen freien platz fuer die leere.
umieram z ciekawości.
gdybym wiedziała,
mogłabym umrzeć z rozpaczy.

--
ich sterbe vor neugier.
wenn ich es wusste,
koennte ich vor verzweiflung sterben.
upycham w moje ciało
martwe resztki życia.
ciasno.
według twardości i nasycenia.
tracę kształt
pachnę rozkładem.

--
ich stopfe in meine koerper
tote resten des lebens.
eng.
nach der haerte und saturation.
ich verliere die form
rieche nach dem zerfall.
cisza
pusta
szeroka
i chłodna.
jeden stopień
poniżej obojętności.
niewiele
a nie pozwala
oddychać.

--
die leise
leer
breit
und kuehl.
ein grad
unter der gleichgueltigkeit.
nicht viel
aber laesst nicht
atmen.
czasem umieramy razem na chwilę
i potem za tym tęsknię
choć tak boję się śmierci

--
manchmal sterben wir zusammen fuer eine weile
und dann sehne ich mich danach
obwohl ich den tod so fuerchte
nie mogę spać
dreszcz myśli
jak lawina kamieni
po moim ciele
niepokój
jak młody lew w klatce
i bezradność
jak ręce
które nie potrafią już
rozpiąć ani zapiąć

--
ich kann nicht schlafen
ein schauer der gedanken
wie eine steinlawine
auf meiner koerper
die unruhe
wie ein junger loewe im kaefig
und die hilflosigkeit
wie haende die nicht mehr
ein- und aufknoepfen koennen

poniedziałek, 15 lutego 2010

kiedy dusza trzepocze
w sparaliżowanym ciele
jak motyl w słoiku
chcę uciszyć ją kamieniem
i rozlać się w ciszy

--
wann die seele
in einer gelaemten koerper
flattert
wie ein schmeterling im glas
ich will sie mit einem stein
zum schweigen bringen
und sich in der leise
auslaufen
kropla za kroplą.
wypełniam się po brzegi.
morze martwe płaczu
we mnie.

--
ein tropfen nach dem anderen.
ich fuelle mich bis dem rand.
totes meer des weinens
in mir.
ściany okalają zwątpieniem.
pełne szumu milczenie
niczym rój os nie pozwala
na przepływ myśli.
ciało lepko czuje
że jest nieustająco.

--
die waende kreisen mit der verzweiflung ein.
das rauschenvolle schweigen
wie ein wespenschwarm laesst
die gedanken nicht fliessen.
der koerper klebrig fuehlt
dass er unaufhoerlich ist.
sufit opada i wiesz już
że się nie wzniesiesz.
ciężkie ramiona lgną do ciała.
pełne dymu powietrze
zawęża nadzieje.

--
die decke sinkt und du weisst schon
du steigst nicht mehr auf.
schwere arme verwachsen mit dem koerper.
die rauchvolle luft
engt die hoffnungen ein.

piątek, 22 stycznia 2010

dziecięcy sen,
co jak szklanka
w dłoni, a potem
krew.

płynny ruch
z ciszy w krzyk.

huśtam się.
tu i tam.

/kołysanka dla.../

--
ein kindertraum,
der wie ein glas
in einer hand und dann
blut.

eine reibungslose bewegung
aus der leise in den schrei.

ich schaukle
hin und her.

/ein schlaflied fuer.../